kwietnia 10, 2019

Mieszkając z wrogiem | Penelope Ward


Lata temu Amelia złamała serce Justinowi, mimo tego, jak bardzo sama go kochała. Po śmierci babci dziewczyna otrzymuje w spadku letni dom, a dokładnie jego połowę. Drugie pół przepisała Justinowi, chłopcu, którego pomagała wychowywać. W dzieciństwie tych dwoje było nierozłącznych, ale los chciał, że rozstali się z powodu nieporozumienia. Amelia odeszła, pozostawiając Justina bez nadziei i odpowiedzi. Spotkanie po latach nie jest bynajmniej szczęśliwym, przyjacielskim zjazdem. W dodatku Justin, chłopak, który dawniej śpiewał dla niej piosenki, nie pojawia się w domu, w którym oboje się wychowywali, sam, a z obecną dziewczyną, Jade. Czy Amelii i Justinowi uda się rozwiązać problemy z przeszłości i ruszyć do przodu? Czy może sekrety rodzinne tylko oddalą ich od siebie?


"Po każdym z twoich płaczów, część mnie umiera. Ale z każdym z twych uśmiechów łączysz je od nowa".


Szczerze mówiąc, mam już dość książek z wątkiem hate-love, gdzie bohaterzy bez większego powodu obrzucają się wyzwiskami, jakby wcale nie byli już właściwie dorośli. Sprawianie sobie przykrości w taki sposób zwyczajnie mnie irytuje, nawet coraz bardziej z każdą kolejną pozycją. Ale wobec "Mieszkając z wrogiem" miałam duże oczekiwania. Opis i tytuł całkowicie mnie zaintrygowały i wiedziałam, że mimo wszystko sięgnę po tę książkę. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Okazała się to być szybka, miła historia, którą połknęłam na raz. Nie zaskoczyła mnie niczym nowym, ale naprawdę cieszyłam się jej lekturą, której w dodatku udało się utrzymać moje zainteresowanie do samego końca. 

Początkowo fabuła trochę działała mi na nerwy. Trójkącik pomiędzy Amelią, Justinem i jego dziewczyną przyprawiał mnie o lekki ból głowy i tylko czekałam, aż autorka zamknie ten rozdział niechęci i ukrywania prawdziwych uczuć. Powód nienawiści Justina do Amelii był dla mnie głupi, ale musiałam sobie przypominać, że przecież podczas rozstania byli młodzi. Mieli po piętnaście lat. Mimo, że pochodzili z rozbitych rodzin, nie czyniło ich to geniuszami w sprawach życiowych, prawda? Nie byłam zbyt wielką fanką Justina, który na pierwszy stronach był bardzo trudny. Ale wiedziałam, że to tylko fasada, która miała przysłonić jego prawdziwe uczucia. Za tą maską skrywał się mały chłopiec, który wciąż nie wyleczył się po tym, jak porzucony przez swoją jedyną przyjaciółkę i osamotniony w rodzinnym dramacie. Okazał się być wspaniałym chłopakiem, który w dodatku potrafił być zabawny. To typowy "samiec alfa", mężczyzna z niezwykłą aurą i miękkim sercem. Szkoda, że nie pojawiły się żadne rozdziałów z jego perspektywy, bo niejednokrotnie zastanawiałam się, co siedzi w jego głowie. Amelia z kolei była silną kobiecą postacią. Podziwiałam jej siłę i odwagę. Była pewna siebie i niezależna. Popełniła wiele błędów, ale pokornie znosiła ich konsekwencje.

Ciągle zadawałam sobie pytanie, w jaki sposób autorka zamierzała przywrócić tych dwoje do siebie po tylu latach. Jak zamierzała uleczyć ból, który wciąż był odczuwalny, jak oni sami, a przede wszystkim Justin, mieli znaleźć sposób, by sobie wybaczyć i ruszyć do przodu. Ale wszystkie te pytania nie pozostały bez odpowiedzi, które nadeszły w swoim czasie. Fabuła wędruje od teraźniejszości do przeszłości, co pomaga czytelnikowi lepiej zrozumieć rodzaj relacji, jaką mieli Amelia i Justin w dzieciństwie. Niemal w połowie historii, wszystko  niemal całkowicie się zmienia.

"Mieszkając z wrogiem" jest to słodka opowieść o pierwszej miłości, mającej szansę rozkwitnąć w dorosłym życiu, i która po drodze musi nauczyć się zaufania. O sekretach rodzinnych, błędach, przeszłości, która determinuje teraźniejszość i uczuciach. Myślę, że każdemu czytelnikowi spodoba się przekomarzanie pomiędzy bohaterami, stopniowe budowanie napięcia seksualnego, krótkie retrospekcje. Obecnych było kilka poważnych problemów, kilka słodkich i gorących scen, i wiele emocji. Pisarka odnalazła równowagę i zawarła w swojej książce wszystko, co powinno być w dobrym romansie. Właściwie nie chciałam jej odłożyć, dopóki nie dotarłam do końca. Była to co prawda zwyczajna, lekka historia, ale dobrze napisana. Idealna odskocznia od ciężkich lektur, i zdecydowanie interesująca, biorąc pod uwagę to, że ostatnio mam problem z wciągnięciem się w jakąkolwiek książkę.


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Editio Red.

8 komentarzy:

  1. Myślę, że sprawdzi się dla relaksu. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że w tej książce nie odrzucił cię hate-love. Powiem szczerze, że ja czytam bardzo chętnie książki Ward, bo mi się mega podobają, ale kurczę, jakoś do tej się nie mogę przekonać, żeby jej przeczytać, mimo że jest fajna. Ale po prostu "fajna" to trochę już dla mnie za mało, żeby książka mi się naprawdę spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tej akurat jeszcze nie czytałam, ale czeka na półce :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię, wydawnictwo editiored, raczej nigdy mnie nie zawodzą. Więc możliwe, że kiedyś po tę książkę się skuszę.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    https://smallbookwoorld.blogspot.com/2019/04/recenzja-ksiazki-geekerella-kopciuszek.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Może kiedyś przeczytam, ale chwilowo mój stosik się już ugina, więc póki co odpuszczam :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś planuję przeczytać, ale w najbliższej przyszlosci to się raczej nie uda :D

    OdpowiedzUsuń
  7. To jedna z tych książek, które chcę przeczytać.
    Dodaję bloga do obserwowanych :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń