października 31, 2018

Wszystkie nasze obietnice | Colleen Hoover


Quinn poznaje Grahama, gdy chcąc zrobić niespodziankę swojemu narzeczonemu, wraca z wycieczki wcześniej do domu. Przed jego drzwiami zastaje jednak wzburzonego mężczyznę, który twierdzi, że w środku jest jego dziewczyna. Quinn może się przekonać o tym na własne uszy. Zakończenie ich dotychczasowych związków jest dla nich nowym początkiem. To początek spontanicznej znajomości, która przeradza się w miłość tak wielką, że jest w stanie pokonać wszystkie trudności. Niestety lata później zostaje zakwestionowana, gdy w ich małżeństwie zagości samotność i nieporozumienia, kiedy ich wspólne marzenia okażą się nieosiągalne.
Szkatułka, którą Graham podarował ukochanej w dniu ślubu skrywa wszystkie ich obietnice. Być może rozwiązania należy szukać w przeszłości, ale jej otwarcie oznacza ostateczność, bo może albo na nowo ich połączyć, albo bezpowrotnie rozdzielić.


"Nie zauważyłam, że smutek wyniszczał go bardziej niż dawniej. Pewnie stało się tak dlatego, że smutek jest jak pajęcza sieć. Nie widzi się go, dopóki się w nim nie utknie, a wtedy trzeba go z siebie zdzierać, żeby się uwolnić."


Ta książka zmiażdżyła mnie emocjonalnie. Już od początku ze stron wyziera smutek przetykany nadzieją rozdziałów z przeszłości. Ta pozycja nie posiada żadnych schematów, nie przypomina innych tej autorki i jest niezwykle poruszająca, piękna i bolesna. Dotyka wszystkich problemów małżeńskich, mówi o tym, jak ważne jest to, by rozmawiać, okazywać emocje, zamiast ich dusić, i jak silna potrafi być prawdziwa miłość, nawet jeśli pojawiają się chwile rezygnacji. Cieszę się na tę okładkę, gdyż pokazuje, jak inna jest ta historia od wszystkich pozostałych Hoover, dojrzała, realistyczna i świeża. Porusza niektóre problemy, które już gdzieś tam się pojawiały, ale w nowy sposób, stawia na życie wewnętrzne bohaterki, jej myśli, uczucia. To niezwykle autentyczna, rozdzierająca serce opowieść, przewlekana pięknem beztroskiej młodości.

Akcja dzieli się na "teraz" i "wtedy", kiedy widzimy bohaterów w zupełnie innym świetle i zupełnie innej sytuacji. Teraźniejszość pokazuje nam zmagania w ich małżeństwie, nieporozumienia, zwątpienie, chwile słabości, ból, strach i nienawiść. W przeszłości autorka zawiera każdy najpiękniejszy moment ich znajomości, ich miłość, która rozkwita szybko i dziko, a przy tym pozostaje cudowna i ściskająca serce. Gdy Quinn i Graham zaczynają budować swoją relację, są pełni sił, nadziei i pewności, że przetrwają razem na zawsze. Ich uczucie jest nieskończone, codzienność spontaniczna, a każde słowo szczere i pełne pasji. Przenosząc się do teraźniejszości, obserwujemy znużenie, samotność i ponurość jaka zapanowała w ich związku, a jeszcze bardziej to podkreśla kwiecisty język pisarki. Brak możliwości porozumienia, który owocuje największym bólem, większym nawet niż niespełnione marzenia i pragnienia, które przywiodły ich do tego miejsca. A jednak coś sprawia, że wciąż są razem, nawet jeśli nie widzą sensu swojego związku. I to jest coś, co musicie odkryć.

Czytając, nagle zrozumiałam, jak bardzo tęskniłam do twórczości autorki. Znam jej każdą książkę wydaną w Polsce, nie licząc "Without Merit" (jeszcze), więc wiem, że to, w jaki sposób Colleen Hoover pisze o emocjach jest tak żywe, że zawsze sprawia, iż czytelnik się z tym utożsamia. Tym razem jednak przeniosła tę umiejętność na nowy poziom, wdzierając się aż pod skórę. Nie da się opisać tej książki, nie potrafię słowami wyrazić uczuć, które we mnie wzbudziła, ani ogromu myśli, które wywołała i tych wszystkich rzeczy, które w sobie zawiera. To jedna z tych książek, które trzeba poznać i poczuć samemu, by zrozumieć. Pochłania od pierwszej strony i ponosi czytelnika do odległych krain, które nie zawsze są tak kolorowe, jak się wydaje. To dzieło piękne w swojej rozpaczy i wywołujące łzy w swojej cudowności. Skrajne, chwilami słodkie i idealne, żeby po chwili rzucić czytelnika w ciemną otchłań i złamać mu serce. Książka zawiera pewien jeden element, a raczej decyzję podjętą przez bohatera, która wzbudziła we mnie mieszane emocje i aż rwałam sobie włosy z głowy, nie wiedząc, czy rzucić książką czy może lepiej ją przytulić. Niemniej jednak dotarłam do końca bez rozczarowań, bez słodyczy, z czystą prawdą, ze spełnionymi oczekiwaniami.

Cóż mogę powiedzieć. Nieważne, co napisałaby Colleen Hoover, wzięłabym to w ciemno i jeszcze poleciła. Ale tę polecam Wam, bo to niezwykła, emocjonująca i refleksyjna opowieść o bezgranicznej miłości i małżeństwie, będąca kopalnią pięknych cytatów i mądrych, życiowych myśli. Jest inspirująca i udowadnia, że wzajemne wsparcie i zrozumienie jest najważniejsze, a kiedy wydaje się, że nie ma nadziei, to pomoc tak naprawdę jest ukryta w sercu drugiej osoby. Nie wolno nam o tym zapominać. Nie mogę się już doczekać kolejnych książek tej pisarki i mam nadzieję, że zdecydujecie się sięgnąć po "Wszystkie nasze obietnice".


"... chwila, w której uświadamia sobie, że chociaż otoczył mnie obiema rękami, i tak mnie nie przytula. Już od jakiegoś czasie nie jest w stanie mnie przytulić. Trudno jest trzymać w ramionach kogoś, kto dawno się wymknął."


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Otwartemu.

Brak komentarzy: