października 13, 2018

Pozwól mi zostać | Tijan

Mackenzie od zawsze była bardziej przeciętną z rodzeństwa, mniej towarzyską i uzdolnioną, żyjącą w cieniu, ale kiedy Willow, jej bliźniaczka, popełnia samobójstwo, cały jej świat się sypie. Dziewczyna w jednym momencie traci siostrę, przyjaciółkę i drugą połówkę swojej duszy. Nie sądziła, że coś dobrego jeszcze się w nim pojawi, ale jeszcze tej samej nocy trafiła do łóżka Ryana. To był przypadek, ale również jedyne miejsce, w którym mogła zasnąć. Wcześniej się nie znali, a po tym incydencie zostali najlepszymi przyjaciółmi. Choć dziewczyna rozpada się na kawałeczki, a wszystko wokół razem z nią, wsparcie Ryana, który rozumie jej ból może pomóc jej znaleźć drogę do odkupienia. Mackenzie chce nauczyć się, jak żyć za siebie i siostrę, uleczyć swoją duszę, ale też musi pozwolić Willow odejść...


"Wcześniej czułam się tak, jakby moje serce zostało wyrwane z piersi, ale teraz on odłożył je na miejsce."


Zapewne już słyszeliście o "Pozwól mi zostać" i mam nadzieję, że usłyszeliście same dobre rzeczy. Ta książka zdecydowanie różni się od dotychczasowych pozycji Tijan, z którymi miałam styczność. Jest tak piękna, subtelna i delikatna jak jej okładka. Całkowicie dojrzała, wzruszająca i emocjonalna. Poruszająca mnóstwo problemów i idealna dla nastolatków, ale poleciłabym ją również starszym czytelnikom. Jest dobrze napisana, wciągająca i opisuje wnętrze głównej bohaterki z dokładnością w detalach, każde jej uczucie czy myśl w bardzo realistyczny sposób.

Mackenzie jest załamaną, samotną nastolatką. Jej narracja pozwala nam dowiedzieć się, jaka była Willow i poznać główną bohaterkę w przeszłości oraz taką, jaka jest obecnie. Widzimy jej przemianę, która jest konsekwencją straty, wyzwalającą w niej zarówno lepsze, jak i gorsze cechy. Ze ściśniętym sercem obserwujemy jej zmagania, strach, ból, tęsknotę, niepewność i nienawiść do siebie i rodziny za każdym razem, kiedy patrzy w lustro. Chyba nikt z nas nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak potężnym ciosem jest utrata bliźniaka. Ale Mac ma w sobie nutkę charakteru Samanthy z "Fallen Crest", zadziornej i walczącej o swoje. Mimo trudnego okresu w życiu, tłumienia licznych emocji, dziewczyna pozostaje odważna i stanowcza, przyjmuje liczne cechy swojej siostry, czując w ten sposób, że ma ją przy sobie. Jej duch nawiedza ją, jest z nią na dobre i na złe. Jej największym oparciem pozostaje jednak Ryan. Ich przyjaźń była piękna i nieskażona. Z czasem zaczęła się zmieniać w coś więcej, ale wątek miłosny nie jest tutaj najważniejszy. Ryan jest niezwykle troskliwy, lojalny i współczujący. On też różni się od poprzednich bohaterów książek autorki. Wciąż pozostaje popularnym, wyjątkowym chłopcem, ale o zupełnie wrażliwszym wnętrzu i delikatnym usposobieniu. Nie ma w nim niebezpieczeństwa czy niepokoju, które Tijan lubi dodawać. Chłopak jest oparciem dla Mac w trudnych chwilach, wtedy gdy dziewczyna nie ma nikogo innego, a przy tym również posiada swoje demony i rozumie jej ból.

Autorka nakreśliła nam idealny obraz straty, sposobów radzenia sobie z nią, jej konsekwencji i rodzajów żałoby. Pokazuje, jak ważne jest wsparcie, rozmawianie i okazywanie emocji, a nie tylko ich duszenie. Porusza różnorodną problematykę: różne rodzaje przyjaźni, miłość, rodzinę, jej rozpad, ale też wspólnotę, szkołę, egzystencję. Ukazuje nam od podstaw cały proces leczenia, akceptacji, udowadnia, że nieporozumienia czy nienawiść i dręczenie w szkole można zwyciężyć drogą pokojową i szczerością, nie tylko agresją, jak to bywało np. w "Fallen Crest". Tijan pod każdym względem pokazuje inność i postęp w swojej twórczości. Książkę czyta się migusiem, może poza pierwszymi rozdziałami, w które ja sama musiałam się wgryźć. Jest to emocjonująca podróż, poruszająca, a nawet łamiąca serce. Ostatnie rozdziały sprawiły, że autentycznie płakałam. Odniosłam wrażenie, że historia urwała się nagle, co nie do końca mi się podobało, ale uprzednio wszystkie wątki zostały zamknięte, więc może i dobrze się stało. Jeśli lubicie realistyczne historie poruszające temat utraty bliskiej osoby, to książka z pewnością Wam się spodoba. Każde jej słowo czytelnik czuje głęboko w swoim jestestwie, a smutek rozlewa się na stronach jak łzy po policzkach, pozostawiając jednak siłę i nadzieję na lepsze jutro.


"Wszystko inne było bez wyrazu, białe i czarne, szare, przyćmione, zimne, a gdy do niego przychodziłam, czułam się tak, jakby ktoś włączył kolory."


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Kobiecemu.

Brak komentarzy: