października 05, 2018

Dwór szronu i blasku gwiazd | Sarah J. Maas


Feyra i Rhysand z trudem uszli z życiem w wojnie z królem Hyberni. I choć ich bliscy również przeżyli, nie wyszli z tego bez szwanku. Koszmary przeszłości budzą ich w nocy, przypominają się w dzień i odbijają w twarzach ukochanych osób. W oczekiwaniu na święto Przesilenia, Feyra, Rhysand, Mor, Amrena, Kasjan i Azriel odbudowują Velaris, zacieśniają więzi z mieszkańcami oraz między sobą, i starają wyleczyć się nawzajem. Ale są też rany zbyt głębokie, by je załatać... Tym czasem w obozie Ilyrowie powoli zaczynają się buntować.

"Czułam, że tu jest moje miejsce. Po raz pierwszy naprawdę czułam, że gdzieś przynależę."


"Dwór szronu i blasku gwiazd" nie jest kolejną pełnoprawną częścią serii, a jedynie nowelką. Nie spodziewajcie się więc wielkiej akcji, jak w poprzednich tomach. Acofas jest historią bohaterów po wojnie, ich zmagań psychicznych, o tym, jak sobie radzą i jak wygląda ich codzienne życie, a przede wszystkim przygotowania do świąt. Śnieg, zakupy, prezenty i inne prozaiczne czynności. Pierwsze strony mogą być nużące - dla mnie takie były - a dla tych wymagających, cała książka może taka być, ale fani z odpowiednim podejściem powinni być usatysfakcjonowani tym uzupełnieniem serii.

W książce obserwujemy, jak Rhysand i Feyra wchodzą w rolę Księcia i Księżnej Dworu Nocy, ale od tej bardziej formalnej strony, gdzie zajmują się drobnymi sprawami dla mieszkańców, a nie planowaniem wojny. Jednocześnie są dla siebie oparciem, ich miłość działa na nich leczniczo. Narracja skupia się również na innych bohaterach. Nie jest tego dużo, ale możemy na chwilę wślizgnąć się w ich myśli, by lepiej uświadomić sobie strach, ból i nienawiść Mor do jej ojca i całego Dworu Koszmarów, a także tragedię, jakiej doświadczyła w przeszłości oraz obawy i słabość Kasjana do Nesty. Co do tej z kolei... Nesta od zawsze była antypatyczna i nie wzbudzała mojej sympatii, a pod koniec trzeciego tomu miewała nawet lepsze chwile. Niestety tutaj przeszła sama siebie w irytowaniu nie tylko otoczenia, ale i czytelnika. Wydaje się, że wojna odcisnęła na niej największe piętno, jednak jej zachowanie, mimo wszystko, jest nie do przyjęcia. Jej postawa jest ponadprzeciętnie egoistyczna, jakby ona sama przeszła wszystkie trudy świata. Niestety, nikt nie każe jej się wziąć w garść, podobnie jest z Elainą, która zachowuje się jak sierotka. Słabość Feyry do jej sióstr powstrzymuje co poniektórych przed dogadaniem im, przez co miałam ochotę wejść do książki.

Uwaga fani Tamlina, albo ci nieliczni którzy wciąż go lubią! Dowiadujemy się również, co u niego, a jest to obraz nędzy i rozpaczy, aż powiem szczerze, że zrobiło mi się przykro z jego powodu. Nigdy całkowicie nie znienawidziłam jego postaci, choć od drugiego tomu zaczął wzbudzać we mnie negatywne emocje, ale w acofasie naprawdę miałam nadzieję za nas oboje, że w jego życiu jeszcze coś się zmieni. No, przynajmniej do momentu, w którym bezlitosny wobec niego Rhysand przypomniał mi, jakich okrutności dawniej się dopuścił. To już Waszej ocenie pozostawiam, jakie macie życzenia wobec dalszego losu bohaterów. Samych Azriela i Amreny, którzy wcześniej byli chyba najbardziej intrygującymi postaciami jest stosunkowo mało, a ich wystąpienia zostały skrócone do minimum, tam gdzie Amrena, tam i Varian, więc nie spodziewajcie się tym razem pazura.

Myślę, że najbardziej zagorzali fani jednak będą usatysfakcjonowani. Jest wzruszająco, jest cukierkowo, jest zabawnie, a czasem pojawiają się istotne fakty dotyczące ewentualnych przyszłych wydarzeń w Prythianie. Dziewczyny myślą o tym, co tu i teraz, faceci mierzą się z Ilyryjskimi buntownikami, którym nie podoba się przewodnictwo fae półkrwi, a po ostatniej wojnie mają wymówki, by stworzyć ewentualne powstanie. Jest to jednak wątek, który najprawdopodobniej zostanie kontynuowany w kolejnych tomach. Tak, dobrze przeczytaliście, będą kolejne! Pod koniec pojawia się krótki fragment następnej części, która skupi się na innych bohaterach tej historii. Niekoniecznie podoba mi się pomysł wydłużania, wydaje mi się, że ja sama właśnie zakończyłam moją podróż z dworami, ale kto wie, co przyniesie przyszłość...

Podsumowując, "Dwór szronu i blasku gwiazd" to przyjemne w lekturze uzupełnienie serii, opowiadające o życiu codziennym postaci, toczące się spokojnie, chwilami nudnawo, ale łapiące za serce i zgłębiające psychikę bohaterów, ich myśli i uczucia. Jest to bardziej must have dla fanów niż must read dla wszystkich czytelników znających twórczość Maas. To, do czego mogłabym się tylko przyczepić to lekka przewidywalność i jedynie delikatna wyrazistości w kreacji postaci. Wciąż są to te same charaktery, ale bardziej ułagodnione. Autorka przywiązuje dużo wagę do wątków miłosnych, co mi akurat pasuje, bo jestem beznadziejną romantyczką i chwytam każdy taki fragment. Fajne jest także utożsamianie się z mieszkańcami, szkoda tylko, że Maas zapomniała o pozostałych dworach, niemniej jednak wszystko co najważniejsze, zostało powiedziane. Ostatecznie książka mi się podobała i cieszę się, że mogłam wrócić do jednego z moich ulubionych literackich światów, do Rhysanda i Velaris, i po raz ostatni cieszyć się jego atmosferą.


"Tysiąclecia nie starczyłoby na to, co chciałam zrobić, co chciałam z nim zobaczyć. Na wszystkie sposoby, w jakie chciałam go kochać."


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Uroboros.

Brak komentarzy: