sierpnia 29, 2018
PRZEDPREMIEROWO: Zapomnij o mnie | K.N. Haner
Marshall wyprowadza się do Nowego Jorku, chcąc rozpocząć nowe życie i zostawić przeszłość za sobą. Liczy na to, że zamknie etap mroku i rozpocznie nowy, pełen światła. Pozornie mu się udaje, znajduje pracę, a nawet mieszkanie z dwójką współlokatorów. Szansę na to przekreśla znajomość z piękną lokatorką, Sarą, która uwodzi go od samego początku. Bo jak się okazuje, jej życie to koszmar, a dziewczyna prowadzi grę pełną kłamstw. Im więcej Shall odkrywa, tym bardziej prawdopodobne, że jego demony również się przebudzą.
Czy Marshall zdoła zapomnieć o Sarze nim ta ściągnie go na dno? Jaką rolę w jego życiu odegra Emily, dziewczyna, którą przypadkowo uratował?
"Sara była typem kobiety, od którego każdy facet powinien trzymać się z daleka, a jednocześnie potrzebowała kogoś, kto by ją uratował. Łudziłem się, że tym kimś mogłem być ja."
Zapomnij o mnie jest pierwszą książką z gatunku New Adult od K.N. Haner, więc byłam jej oczywiście bardzo ciekawa. Po świetnych romansach od tej autorki postawiłam poprzeczkę wysoko i chyba dlatego się trochę rozczarowałam. Mam mieszane uczucia, co do tej książki, ponieważ została napisana lepiej niż poprzednie pod względem warsztatu pisarskiego, ale była również o wiele mniej autentyczna i bardziej irytująca pod wieloma względami. Myślę, że spodobałaby mi się bardziej, gdybym przeczytała ją kilka lat wstecz, zanim miałam do czynienia z książkami poruszającymi podobne problemy w bardziej przekonujący sposób. W tej pozycji autorka zarzuciła ich na bohaterów tak wiele, że dziwiłam się, jak zdołała pomieścić to wszystko na kartkach. Do tego stworzyła całkowicie zbędny trójkąt miłosny.
Shall nie jest grzecznym chłopcem, ma mroczną przeszłość i widzimy jego próby zbudowania nowego życia. Jego przemyślenia, rozterki, pytania retoryczne zajmują większość książki, a to sprawia, że odebrałam go jako dość miękkiego i wrażliwego, w przeciwieństwie do tego, co próbował nam sam wmówić. Nie wzbudził we mnie żadnych konkretnych uczuć. Z kolei Sarę, gdybym tylko mogła, wymazałanym z kart tej książki. Owszem, współczułam jej, to ona musiała przechodzić rzeczy, których nie byłam sobie w stanie nawet wyobrazić - autorka jak zwykle zaszokowała czytelnika - ale była postacią całkowicie antypatyczną, i nawet moja empatia nie wystarczyła, by ją polubić. Była samolubna, lekkomyślna, dwulicowa i w dodatku ogromnie denerwująca. Jej zachowanie przywodziło mi na myśl trzynastolatkę i naprawdę nie wiem, co Marshall w niej widział. Ich relacja była czysto cielesna, a to sprawiało, że ich "miłość" wydała mi się mocno naciągana.
Emily jest postacią, którą nie została nawet wspomniana na okładce, a to jedyna bohaterka w całej książce, do której zapałałam sympatią. Odniosłam wrażenie, że została nieco zidealizowana, dla kontrastu z Sarą, ale nie przeszkadzało mi to. Od momentu jej pojawienia w historii, przestałam się nudzić i wreszcie zaczęłam cieszyć się lekturą. Jednocześnie współczułam jej zakochania się w kimś takim jak Shall. Bez obrazy, ale zasługiwała na kogoś, kto pokocha ją z całego serca i nie będzie oszukiwał.
To nic nowego, że autorka tworzy książki, które szokują, i z tą nie było inaczej, choć zdołałam się domyślić wielu elementów. Pojawia się tutaj wątek uzależnień, agresji, śmierci, straty, toksycznych związków i zniewolenia. To tylko niewielki fragment tego, co pisarka nam przyszykowała. Podobało mi się, jak rozegrała akcję, poza kilkoma nieracjonalnymi decyzjami bohaterów. Wciąż nie brakowało jej pazura, emocji, dramatów i uniesień, ale myślę, że ten błędny trójkąt zdominował fabułę. A będąc po lekturze wszystkich książek od cudownej Haner, mogę śmiało stwierdzić, że jej męscy bohaterowie po prostu nie potrafią być wierni!
Wbrew pozorom, to jednak nie tylko historia o miłości, ale przede wszystkim o walce o siebie, lepsze jutro, o nadzieję, o smutku, strachu i pielęgnowaniu złości, samotności, bezradności. Bohaterowie muszą nauczyć się walczyć o samych siebie oraz siebie nawzajem, akceptować przeszłość i ruszać dalej, widząc światełko w przyszłości, która się przed nimi rozciąga. To historia o tym, że nie da się komuś pomóc, jeśli ta osoba nie chce przyjąć pomocne dłoni, o rozdartym sercu, nauce kochania i trwania. O drugich szansach, a nawet trzecich, i przeznaczeniu, które zawsze cię odnajdzie. Zapomnij o mnie jest wzruszającą opowieścią, z interesującymi bohaterami drugoplanowymi i podobała mi się mimo kilku niedociągnięć. Pojawiło się nieco błędów językowych, ale widzę ogromny progres autorki w jej twórczości, a ta książka jest o wiele dojrzalsza i głębsza niż pozostałe pozycje. Jak zawsze jednak, obstaję przy swoim, że nic nie przebije Morfika!
"Zawsze patrz w gwiazdy, one znają właściwą drogę."
Brak komentarzy: