stycznia 04, 2018

Listy do utraconej | Brigid Kremmerer

Premiera: 27.09.17
Ilość stron: 410
Wydawnictwo: YA!


Juliet Young straciła matkę. Kobieta była ambitną fotoreporterką, która podróżowała po całym świecie, by ukazać ludziom smutną, brzydką prawdę. Wspólnie komunikowały się za pomocą listów, których dziewczyna nie przestała pisać nawet po jej śmierci, bowiem pozwalały jej oczyścić się z emocji.

Declan Murphy ma nieciekawą reputację, ludzie w szkole boją się go. W ramach kary odbywa obowiązkowe prace na cmentarzu. To właśnie tam, na grobie matki Juliet, znajduje list pełen bólu, z którym się utożsamia. Mało kto wie, że chłopakowi również przydarzyło się coś złego, a jego życie nie jest łatwe. Jego mama jest załamana, a ojczym go nie toleruje. Nieświadomy, postanawia odpisać znajomej ze szkoły.

Z początku Juliet jest zła, że ktoś naruszył coś, co łączyło tylko ją i jej mamę, lecz później później postanawia napisać kolejny list, właśnie do tej osoby. Oboje zaintrygowani zaczynają ze sobą korespondować, dzieląc się sekretami i obawami, których nigdy nikomu dotąd nie wyznali. Do czasu aż jedno z nich przypadkiem dowiaduje się, kim jest to drugie... Choć w prawdziwym życiu również zaczyna ich łączyć jakaś więź, to w obawie przed odrzuceniem postanawia zatrzymać swoją tożsamość w tajemnicy…

"Ból bywa tak wielki, że człowiek zrobi wszystko, żeby się go pozbyć. Nawet jeśli musi kogoś przy tym skrzywdzić."

Możecie nie uwierzyć, ale ta książka jest pełna emocji, a zarazem otępiająca. Trudno mi było wybrać cytaty do tej recenzji, bo było mnóstwo takich, które opisywały moje własne uczucia i myśli, a jednocześnie chciałam dodać tylko te, które oddadzą wszystkie jej atuty.

Czytałam wiele opinii na temat tego, że "Listy..." są najlepszą młodzieżówką tego roku, więc właśnie na to się nastawiłam… Podobało mi się, że zawarła mnóstwo ważnych tematów, a autorka świetnie je opisała i idealnie odzwierciedliła w postaciach. Mimo to historia nie wstrząsnęła moim światem w posadach, mimo że były takie momenty, w których się wzruszyłam. Opowieść zawiera za dużo myśli i rozterek, dlatego chwilami lektura dłuży się i ciąży jak guma do żucia. Nie zawsze byłam w pełni zainwestowana, a decyzje bohaterów sprawiały, że przewracałam oczami. Na plus narracja, która występuje w pierwszej osobie, do tego zarówno z perspektywy Juliet, jak i Declana.


"Jednak prawdziwe życie toczy się tu i teraz i prawda jest taka, że ludzie, którzy powinni mnie wspierać, bez przerwy wdeptują mnie w ziemię."

Juliet jest bardzo wrażliwa - muszę przyznać, że autentycznie jej współczułam. Mimo to była w niej jakaś siła, ogień, który mimo przeciwności wciąż się tlił. To sprawiało, że jej poczynania obserwowałam z  ciekawością.

"Gdyby los był osobą, przyłożyłabym mu w twarz."

Declan ma w sobie wiele gniewu, wobec losu i świata. To chłopak, który dużo rozmyśla nad życiem, niełatwo obdarza zaufaniem i ma za sobą trudną przeszłość, która determinuje jego już i tak niełatwą teraźniejszość. Jest pełen poczucia winy za grzechy, których nie popełnił. To jego losy ciekawiły mnie najbardziej. Przy tych wszystkich smutkach posiadał jednak poczucie humoru.

"Spodziewałem się mamy, ale słyszę pociągnięcie nosem i wiem już, że to Rev. Ten koleś ma alergię na wszystko, w tym na większość ludzi."

Jego przyjaciel, właśnie Rev, również jest warty wspomnienia. To osoba, która ma za sobą równie wiele przykrych wspomnień, co dwoje głównych bohaterów. To postać pełna rezerwy, a jednocześnie wnosząca do historii nadzieję tylko za pomocą słów.

"Jeden dzień to jeszcze nie całe życie. Dzień to tylko dzień."


Listy do utraconej są bardzo ważną historią, która przemów szczególnie do tych, którzy stracili kogoś ważnego, bądź są osamotnieni i czują pustkę z jakiegoś powodu. Napisana jest lekko, więc i tak samo prosty jest przekaz. Opowiada o rozpaczy, bólu, gniewie, poszukiwaniu prawdy, rozmyślaniu nad życiem, poczuciu winy, współczuciu, strachu i o maskach, które zakładamy, gdy ogarniają nas silne, negatywne emocje. To bardzo realistyczna, pouczająca książka, która pozwala nam się wczuć w sytuację bohaterów, a jednocześnie spojrzeć na nią z boku. Pośród tego wszystkiego pojawia się humor, który rozświetla mrok. To nie jest jedna z tych depresyjnych pozycji, nie martwcie się. To inteligentna historia, która pokazuje niełatwe życie nastolatków i to, że możemy je zmienić na lepsze - sami. Wprawia w melancholijny nastrój, wzrusza i koniec końców daje nadzieję. W to wszystko wplątana zostaje też poezja odzwierciedlająca nastrój książki.



"- [...] Do czego zmierzasz?
- Do tego, że o mało cię nie uderzyłem - powtarza to, jakby było nie wiem jak ważne.
- No i?
- Co by było, gdybym to zrobił?
- Pewnie większość naszych kolegów ze szkoły by ci pogratulowała."



Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu YA!

Brak komentarzy: