lipca 26, 2017
Przedpremierowo: Ocalałe | Riley Sager
Kim jestem?
Każdego dnia myślę, że jestem szczęściarą. W moim związku układa się doskonale, mój blog kulinarny ciągle zyskuje nowych fanów. Żyję z dnia na dzień, skupiając się na przyjemnych chwilach.
Kim byłam?
Celem. Ofiarą. Nazwali mnie Ocalałą, bo przeżyłam masakrę. Tamte wydarzenia kładą się cieniem na moim życiu, mimo że od dziesięciu lat robię wszystko, aby wymazać je z pamięci.
Co się ze mną stanie?
Boję się. Historie z przeszłości powracają, gdy przypominam sobie, że nie jestem jedyną Ocalałą. Takich jak ja było kilka, ale nie wszystkie miały tyle szczęścia. Lisa już nie żyje, a Sam nagle zjawia się u mnie…
Przeszłość właśnie mnie dogoniła i muszę stanąć z nią twarzą w twarz. Czy tym razem też ocaleję?
Akcja książki skupia się głównie na teraźniejszości, opisanej z perspektywy Quincy, kiedy to główna bohaterka stara się żyć normalnym życiem po wydarzeniach w "Pine Cottage". Jest ona jedną z Ocalałych, czyli dziewczyn, którym jako jedynym udało się przeżyć w trzech różnych krwawych masakrach, odciskających na nie piętno. Taki przydomek nadały im gazety, które nawet po latach śledzą ich losy. Quinn zagłusza traumatyczne wspomnienia piekąc i prowadząc bloga. Któregoś dnia kobieta dowiaduje się, że Lisa popełniła samobójstwo, tylko dlaczego miałaby to robić skoro tak zajadle walczyła, by przetrwać? Natomiast ostatnia Ocalała poza nią, Samantha, nagle wychodzi z cienia i pojawia się u Quincy, by powspominać przeszłość, z którą dziewczyna ponownie musi się skonfrontować.
Pomiędzy rozdziałami pojawiają się opisane w narracji trzecioosobowej wspomnienia wydarzeń z Pine Cottage. Quinn stopniowa przypomina sobie cały ten dzień oraz okropną noc, którą postanowiła wyprzeć z pamięci. Każdy fragment przeszłości przekłada się na jej przyszłość, kiedy okazuje się, że Ocalałe mogą być w niebezpieczeństwie, szczególnie Quincy.
"Ja nie usiłuję zakrywać swoich blizn. Po prostu udaję, że nie istnieją."
Ogromnym plusem jest kreacja bohaterów, którzy jak każdy człowiek mają swoją maskę, a także prawdziwe wnętrze, które poznajemy, kiedy nadchodzi pora. Być może na krawędzi się zmieniamy i dopiero wtedy okazuje się, kim w rzeczywistości jesteśmy, a kim chcielibyśmy być. Główna bohaterka odważna, a zarazem skrywająca niezwykłą wrażliwość, delikatność i gdzieś głęboko siłę, która pozwoliła jej przeżyć w Pine Cottage. Lisę poznajemy tylko ze wspomnień, wręcz promieniała siłą i dobrocią, natomiast Sam od początku do końca pozostaje dla nas jedną z tajemnic do rozwiązania. Jest też kilku innych bohaterów, którzy często się pojawiają, ale znamy tylko najważniejsze fakty na ich temat, a mimo to jest to kompletnie wystarczające, bez żadnych wyczuwalnych braków. W drugiej połowie książki, gdy wszystko staje się jaśniejsze pojawiają się nowe postacie których historia jest ważnym elementem całości i dopełnia książkę, sprawiając, że staje się jeszcze bardziej intrygująca, choć wydaje się, iż to już niemożliwe.
Fabuła wiele razy mnie zaskakiwała. Wspominałam już o nagłych zwrotach akcji, które były możliwe dzięki licznym tajemnicom. Ich stopniowe odkrywanie, dzięki przeróżnym poszlakom i informacjom, które stopniowo były wprowadzone, nieprzeciągle ani zbyt szybko, były najciekawszą dla mnie rzeczą, prócz oczywiście wydarzeń Pine Cottage, powracających z czasem. Podczas lektury nieodłącznie towarzyszyło mi uczucie niepokoju i tajemnicy. Czułam się jak spacerująca w ciemności osoba, której wydaje się, że jest sama, jednak w głębi duszy czuje, że ktoś za nią podąża. Jakbym była obserwowana i to wywoływało specyficzny lęk, co jest kolejnym plusem dla książki. Potrafi wciągnąć i jednocześnie przenieść nastrój ze stron na emocje człowieka tak lekko i szybko, jak za mrugnięciem oka.
"Chociaż najbardziej na świecie pragnęła krzyczeć ile sił w płucach i niechby
wiatr porwał ze sobą jej obłąkańczy lament.
Lecz bezlitosna dłoń wewnątrz niej wciąż się zaciskała, potęgując jej wściekłość, jej ból."
"Ocalałe to książka kompletnie nieprzewidywalna, niepokojąca, nieco mroczna i pełna zagadek, która mocno wciąga do swojego niecodziennego świata. Autorka bez trudu steruje emocjami czytelnika, to dając mu odpocząć, to nagle zrzucając na głowę kubeł zimnej wody, jakby chciała powiedzieć, że wcale nie jesteśmy bezpieczni, chowając się za stronicami tej książki. Przerzucając strony, niejednokrotnie wstrzymywałam oddech w oczekiwaniu na ciąg dalszy, nawet tego nie zauważając. Podczas moich ulubionych fragmentów, tych z przeszłości, zawsze czułam największy niepokój, jakby zaraz coś miało wyskoczyć z szafy, i te zarazem najbardziej mi się podobały. Jak rzadko czytam thrillery, tylko te wybrane, to ten nie dość, że podbił moje serce, to wprowadził w odpowiedni nastrój, czego niektóre nie potrafią. Książkę oceniam bardzo wysoko i na pewno jest godna polecenia, wiem też, że na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę. I nie myślcie, że wystawiam pozytywną opinię, bo nie znam się na tym gatunku. W życiu obejrzałam tyle horrorów i thrillerów, że nic mnie już nie może zdziwić ani przestraszyć. Jednak "Ocalałe" złapały mnie w swoją sieć i nie wypuściły aż do ostatniego zdania.
"Jednak jakimś cudem to my krzyczałyśmy najgłośniej, uciekałyśmy najszybciej, walczyłyśmy najbardziej zawzięcie. Udało nam się przetrwać."
"Jednak jakimś cudem to my krzyczałyśmy najgłośniej, uciekałyśmy najszybciej, walczyłyśmy najbardziej zawzięcie. Udało nam się przetrwać."
Brak komentarzy: