lipca 04, 2018

PREMIEROWO: Dance, Sing, Love. W rytmie serc | Layla Wheldon

Premiera: 04.07.18
Ilość stron: 432
Wydawnictwo: Editio Red


Livia przeżyła wybuch bomby jako jedna z nielicznych. Jednak nie wyszła z tego bez szwanku. Jej ciało i duszę znaczą liczne blizny, które utrudniają jej nie tylko normalne funkcjonowanie, ale również stawiają pod znakiem zapytania jej karierę tancerki. W tym czasie przy jej boku cierpliwie trwa ukochany chłopak, James. Mimo tragedii i ich przykrej przeszłości, wydaje się, że wszystko nareszcie zaczyna się układać. Dostaje ofertę pracy jako choreografka, w tym czasie James tworzy płytę, a przyjaciele i rodzina wspierają ich jak mogą. Wtedy bańka mydlana pęka, a liczne przeciwności wystawiają ich związek na próbę.
Czy ich miłość okaże się wystarczająco silna, by przetrwać wszystko, co zgotował im los?
"Zatęskniłam za tym cudownym uczuciem zmęczenia, za bólem nóg i paleniem mięśni. Naprawdę brakowało mi tańca. Tańca w czystej postaci."

Zastanawiacie się, czy na W rytmie serc padła klątwa drugiej części, zgodnie z którą ma się on okazać gorszy? Trochę tak, trochę nie. Pierwsze kilkadziesiąt stron trochę mi się dłużyło i muszę przyznać, że ten tom nie był tak wciągający jak poprzedni, ale koniec końców bardzo mi się podobał. Im głębiej docierałam, tym więcej pojawiało się wątków. W książce nadal pojawiają się taniec i muzyka, ale w zdecydowanie mniejszej ilości. Tym razem autorka skupiła się na budowaniu silnego związku Liv i James'a. Ich uczucia są stałe i pewne, prócz momentów, gdy pojawiają się jakieś dramaty, które burzą ich spokój. Jestem pewna, że będą osoby, które uznają to za atut i według nich ta część okaże się lepszą niż jej poprzedniczka, ale będą też takie, którym, podobnie jak mi, bardziej przypadnie do gustu Miłosny układ.

Muszę przyznać, że to niezła bomba emocjonalna. Czytając, popadałam ze skrajności w skrajność. Z jednej strony stabilność i słodycze, a wtedy, gdy najmniej się tego spodziewałam, pojawiał się jakiś zaskakujący zwrot akcji. Uczucie tej dwójki umacniały kolejne dramaty. Jednocześnie dawał o sobie znać wybuchowy temperament Jamesa, jego nieokiełznana zazdrość i zaborczość. Liv z kolei walczy z własnymi problemami. Jej psychika, a także pewność siebie zostały poważnie nadszarpnięte i chociaż czają się w niej strach, niepewność i własne demony, których już wcześniej trudno było jej się wyzbyć, jak na przykład uzależnienie od alkoholu, stara się z nimi walczyć.

Czy ktoś tęsknił za bohaterami drugoplanowymi? Bo o nich jest równie wiele. Na bieżąco możemy śledzić, jak toczą się losy Kathy i Zafira, Leny, a także zaskakująco często pojawiają się Sylvia i Alex, których, co jeszcze bardziej zaskakujące, bardzo polubiłam w tym tomie. I choć wydaje się, że życie wszystkich innych dookoła jest piękne jak bajka, podczas, gdy główni bohaterowie ciągle muszą sobie radzić z nowymi problemami, nie miałam żadnych spostrzeżeń.

Oczywiście moja imienniczka nie zawiodła i stworzyła kolejne zakończenie, które zostawiło mnie z tysiącem pytań. Nie tak dramatyczne jak poprzednie, ale jednak. Jeszcze jedną rzeczą, co do której mogłabym się doczepić jest przeciąganie historii. Może już słyszeliście, że trzeci tom nazwany został Choreografią uczuć. W moim własnym odczuciu można by spokojnie zamknąć ten projekt dodatkowym rozdziałem. Nie widzę powodu, żeby bardziej się nad nim rozpisywać, jednak, a nóż, trzeci tom dorówna pierwszemu. Pozostaje tylko czekać i się przekonać.

Podsumowując, W rytmie serc to ciekawa, emocjonująca kontynuacja, pełna miłości, przyjaźni, humoru, pasji, ale również dojrzewania, szczególnie męskiego bohatera, na co czekały chyba wszystkie czytelniczki. Polecam, jeśli macie ochotę się "odmóżdżyć" po ciężkich lekturach.


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Editio Red.

Brak komentarzy: