maja 01, 2018

Fallen Crest. Rodzina | Tijan

Premiera: 20.04.18
Ilość stron: 360
Wydawnictwo: Kobiece


Wieści o związku Samanthy i Masona szybko się rozchodzą. Teraz Sam musi radzić sobie z wrogością zazdrosnych dziewczyn czy nienawiścią wrogów braci Kade. Przyjaciele się od niej odwracają, pozostawiając ją  samą sobie. Są też tacy, którzy nie wierzą w plotki i nie zamierzają odpuścić sobie Masona. Największym złem, jakie objawia się w ich racji jest jednak Analise, matka dziewczyny, która zrobi wszystko, by ich rozdzielić. Tylko czy dążąc do celu, chodzi jej tylko o rozdzielenie z nieodpowiednim chłopakiem? Czy może powód leży zupełnie gdzieś indziej?
Sam będzie musiała przewartościować swoje życie i odnaleźć siłę, by walczyć o tych, na których jej zależy, a Mason stać się dla niej oparciem w wojnie, którą będzie musiała stoczyć.

"Nie dowiedziałabyś, że na świecie są też dobrzy ludzie. Nie jestem święty, wiem to, ale kiedy kogoś kocham, to całym sobą."

Kto czytał pierwszą część Fallen Crest wie, że książka jest specyficzna, a narracja chwilami chaotyczna. Można pomyśleć, że coś się przegapiło i nie zawsze rozumieć bohaterów, a jednocześnie w tej historii jest coś tak wciągającego, że nie można się od niej oderwać ani na moment. Tak miałam z pierwszym tomem i bez zmian w drugim. Rodzinę przeczytałam w zaledwie siedem godzin, to mój przeciętny czas czytania jednej książki, gdy zainteresuje mnie ona na tyle, iż nie czuję jej ciężkości.

Czy Rodzina spodobała mi się tak jak Akademia? Szczerze mówiąc, była nawet lepsza. Miałam wrażenie, że więcej się dzieje. Główni bohaterzy już nie wydawali mi się tacy nijacy, nareszcie mieli jakiś cel i poznaliśmy ich bliżej, a humor w niej po prostu mnie rozbroił. Kto obserwuje mnie na instagramie, pewnie widział moją relację, którą zdawałam na bieżąco. Dodatkowo wprowadzona została nowa postać, którą polubiłam od pierwszego spotkania i należy do jednych z moich ulubionych bohaterów książkowych ever, co sprawia, że jeszcze mocniej czekam na kolejne tomy.

W tej części Sam i Mason nareszcie są razem i to na całego. Jedno trzyma się drugiego i naprawdę rzadko się opuszczają, co wcale mi nie przeszkadzało. Węcz przeciwnie, bardzo mi to pasowało. Podobało mi się to, że ich relacja nie była powierzchowna i nie opierała się jedynie na pożądaniu. Para rozmawiała ze sobą szczerze i razie radziła sobie z kłopotami. Razem z Loganem tworzyli zgrany zespół, prawdziwą rodzinę, której nie sposób rozdzielić i wspierali się na każdym kroku. Stawiali razem czoła wszystkim problemom. A w tej części było ich dużo, bowiem skupia się ona na Analise, matce Sam, próbującej za wszelką cenę rozdzielić młodych.

W Akademii mogliśmy zauważyć, że Analise nie sprawdza się w roli matki, natomiast w Rodzinie ukazuje nam się jej manipulatorska i agresywna natura. Przesuwa wszelkie granice, aby poróżnić bohaterów. Dowiadujemy się również więcej na temat przeszłości Sam, jej wcześniejszych relacji z matką oraz problemów z ojcem. Wszystko, czego autorka nie powiedziała nam w pierwszym tomie, teraz wypływa na wierzch. I choć mam wrażenie, że ta część niewiele wnosi do serii, bo skupia się głównie na potyczkach z kobietą, to jednak czytało mi się ją bardzo przyjemnie i z radością obserwowałam, jak relacje między nastolatkami się zacieśniają, gdy ich własne rodziny ich zawodziły.

Fallen Crest jest przykładem książki poruszającej problemy w relacjach z rodzicami czy rówieśnikami oraz skomplikowanych związkami i ich konsekwencji. Ważną rolę odgrywają rodzina i przyjaciele. Nie brakuje wrogów, a każdy pojawia się z innego powodu. Na szczęście nie pojawiają się zbędne dramaty tylko przejawy zła koniecznego. Książka jest tak lekka, że strony same się przewracają, a zakończenia nie mogłam sobie wymarzyć lepszego. No, prawie.

Jesli podobała Wam się pierwsza część lub mieliście, co do niej mieszane uczucia, czyli tak jak ja, to sądzę, że ta Was nie zawiedzie i na nowo wprowadzi w świat Fallen Crest. Jeśli z kolei Wam się nie spodobała, bo czytałam skrajne opinie, to sądzę, że warto dać jej drugą szansę i sięgnąć po Rodzinę, by zobaczyć, jak wielki progres zrobiła autorka od ostatniej książki.

"Kochałam go. Potrzebowałam go, a w tamtym czasie czułam się samotna. Cierpiałam. Więdłam. Pojawił się w idealnym momencie, ale wszystko się zmieniło. Teraz byłam silniejsza. Musiałam być."

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Kobiecemu.

Brak komentarzy: