marca 16, 2018

Dzień ostatnich szans | Robyn Schneider

Premiera: 28.02.18
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: Moondrive


Istnieje takie miejsce otoczone lasami, zwane Latham House, które jest ośrodkiem dla nastolatków chorych na gruźlicę. Tam krzyżują się drogi Lane'a i Sadie, dwójki ludzi, którzy świat, mimo choroby, postrzegają w zupełnie inny sposób. On jest nerdem, który już wie, gdzie będzie studiował i co robił w przyszłości. Nie wyciąga nosa z książek i początkowo trudno mu dopasować się do spokojnego szpitala. Ona wręcz przeciwnie. Odnalazła w nim swój dom, wiedząc, że nie potrafiłaby się na nowo odnaleźć w starej rzeczywistości. Zamiast tego wymyka się do lasu by robić zdjęcia, podkrada internet w bibliotece i oszukuje nauczycieli wraz z ze swoją paczką przyjaciół.
Pomimo początkowych zgrzytów, Sadie dopuszcza do siebie Lane'a, który wśród nowych przyjaciół uświadamia sobie, że dotąd tak naprawdę nie korzystał z życia, a jego obecność pokaże dziewczynie, jak krucha może być przyjaźń i miłość, szczególnie, gdy nadejdą trudne dla Latham dni.

"Widzisz, na tym polega sekret dobrego życia. Musisz się postarać, żeby nazbierać jak najwięcej dni, do których będziesz chciał potem wracać."
Dzień ostatnich szans jest prawdziwą do bólu, wzruszającą i niesamowitą książką. Jej autorkę możecie już kojarzyć, dzięki pozycji Początek wszystkiego, która zawirowała booksferę, lecz mnie niekoniecznie. Mimo iż na początku miałam wiele obaw, ta historia okazała się być wyjątkowa i koniec końców ani trochę nie żałuję, że ją przeczytałam, wręcz przeciwnie. Przeżycia Sadie i Lane'a uświadomiły mi wiele rzeczy, które w moim odczuciu "przydarzają się tylko innym". Zrozumiałam, że wszystko jest ulotne i należy korzystać z tego, póki jeszcze można. Należy chwytać szansę, zrobić coś szalonego, bo lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż tego, że się nawet nie spróbowało.

Kto czytał poprzednią książkę Robyn Schneider, ten wie, że zakończenia często gęsto są u niej smutne i autentyczne, i tak jest tym razem. Przemyślenia bohaterów mnie samą skłaniały do refleksji, gdy tak patrzyłam ich oczami na świat oraz ich życie ograniczone chorobą. Śmiałam się z nimi i płakałam jak nigdy podczas czytania. Rozwiewam Wasze wszelkie wątpliwości, jeśli ktoś jeszcze podziela moją opinię na temat Początku. Ta książka nie tylko Wam się podoba, ale poruszy głęboko skrywaną strunę i sprawi, że inaczej niż dotąd będziecie patrzeć na świat.

Sadie i Lane bardzo przypominają Cassidy i Ezrę w sposobie zachowania i mówienia, ale ich tok myślenia jest nieco inny, naznaczony cierpieniem i świadomością nieuniknionego. To sprawia, że wydają się o wiele dojrzalsi. Bardzo ich polubiłam i czułam się z nimi głęboko związana emocjonalnie. Lane był niesamowicie uroczy i ciekawski, ale to Sadie mnie zaintrygowała. Podobała mi się jej pozytywna energia, którą roztaczała dookoła siebie, jej beztroska i odwaga, lecz jednocześnie smucił jej brak nadziei, a przynajmniej to, że sobie na nią nie pozwalała. Wbrew pozorom była realistką i nierzadko wykazywała się czarnym humorem, ale to cechy, za które jej paczka; Nick, Marina i Charlie ją kochali. Ona i jej grupa przyjaciół mocno różnią się od pozostałych mieszkańców. W opowieści będziemy obserwować, jak ich stolik w stołówce z najweselszego staje się tym najbardziej przygnębionym.

Nie powiem, że książka jest ambitna i obowiązkowa, ale każe zastanawiać się nad życiem i można wynieść z niej wiele wartości. Jeśli szukacie właśnie takich historii, to tu ją znajdziecie. Dzień ostatnich szans ukazuje szczęście, radość, żal i okrutną rzeczywistość wobec ludzi chorych. Strach przed tym, co nieznane, beztroskę w świadomości, że jutro może nie nadejść i obawy z tego samego powodu. Bohaterowie przeprowadzają czytelnika przez drogę pełną emocji i przygód. Od drugiej połowy kartki same się przewracały i miałam wrażenie, że im bliżej jestem końca, tym bardziej jestem zrozpaczona, iż tak się dzieje. Uważam, że naprawdę warto dać szansę tej książce, szczególnie jeśli podobało Wam się "Gwiazd naszych wina", "Promyczek" czy "Zostań jeśli kochasz.

 "Opłakujemy przyszłość, bo to łatwiejsze niż przyznanie, że jesteśmy nieszczęśliwi w teraźniejszości."

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Moondrive.

Brak komentarzy: