maja 13, 2017

Nothing more | Anna Todd


Prócz Landona, do NYC wyjeżdża także Tessa, i tych dwoje najlepszych przyjaciół zamieszkuje pod jednym dachem w najtrudniejszym okresie swojego życia. Tessa zrozpaczona zerwaniem z Hardinem codziennie dotrzymuje towarzystwa niemniej samotnemu Landonowi, który właśnie rozstał się z Dakotą. Dziewczyna nagle z dnia na dzień oświadczyła mu, że to koniec ich związku. Chłopak więc stara się dawać byłej dziewczynie przestrzeń i nie oszaleć z tęsknoty, gdy coraz bardziej się od siebie oddalają. Trudno mu patrzeć na jej nowe życie bez niego. Choć to dla niej przeprowadził się do NY, ona go porzuciła, szukając wolności, a on nie zamierza być jej bagażem. Nie spodziewa się jednak, że odwiedzająca ich czasem przyjaciółka Tessy, zawróci mu w głowie. Nora, bystra, śmiała i niezbyt subtelna. Szybko połącza ich wcześniej nieznana Landonowi namiętność, akurat wtedy, gdy Dakota próbuje odnowić ich relacje. Chłopak znajduje się w kłopotliwym położeniu między pierwszą miłością a bombą zegarową, która daje mu kompletnie nowy wgląd na świat. Tkwi między młotem a kowadłem nie tylko w tej sprawie. Hardin zapowiada swoją wizytę w NY i choć Landon nie chce zranić uczuć Tessy, której serce pęka na sam dźwięk imienia byłego chłopaka, to zależy mu również na poprawieniu relacji z przyrodnim bratem. Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia i wcześniej czy później ktoś zostanie zraniony...


"Całowanie się z nią przypomina dotykanie gorącego wosku. Nagły ogień zaskoczenia szczypie, ale oparzenie szybko przechodzi w swoje przeciwieństwo, przekształcając się w coś zupełnie innego, bardziej miękkiego."


Dzisiaj chciałam się z Wami podzielić moimi wrażeniami, a dokładnie mieszanymi emocjami, które wywołała we mnie najnowsza powieść Anny Todd. Jej seria After opowiadająca o losach Tessy i Hardina wciągnęła mnie od pierwszych stron i czytałam ją w całości aż dwa razy. "Nothing More" z kolei jest historią znanego nam już dobrze Landona i jego życia w Nowym Jorku. Akcja rozgrywa się w jednym z momentów opisanych w czwartym tomie "After. Bez Siebie Nie Przetrwamy". Pojawia się w niej Nora, cukierniczka, którą mieliśmy okazję poznać w After jako Sophię, sąsiadkę mamy Landona.

Do książki podeszłam bardzo entuzjastycznie. Nie mogłam się doczekać tego, co przygotowała dla czytelników Anna Todd, i choć wahałam się przed kupnem książki, ciekawość zwyciężyła. Szczerze mówiąc, nic bym nie straciła, gdybym jej nie przeczytała, a wręcz oszczędziłabym sobie czasu. Ale tęskniłam za Hessą i liczyłam, że ujawnią się nowe wątki, które nie zostały rozwinięte w czwartej części serii. Myliłam się. Przed premierą wiele naczytałam się o tym, że Tessy i Hardina nie zabraknie, ale to również była nieprawda. Nie uważam, by wielkim spojlerem było zdradzenie, że Hardin pojawia się w zaledwie dwóch rozmowach telefonicznych z Landonem, które nie mają więcej niż pięć myślników i mówią właściwie o niczym. Jeśli chodzi o Tessę, jest współlokatorką Landona, więc naturalne jest, że przewija się w powieści dość często. A właściwie jest to jedna z bohaterek, które pojawiają się najczęściej, bowiem życie Landona w NY kręci się wokół domu, pracy i użalania się nad sobą. I tęsknienia za mamą, co wcale mu nie przeszkadza, bo lubi swoje nudne życie. Tessę widzimy tutaj jako zniszczoną psychicznie dziewczynę w depresji, co z każdą kolejną stroną zaczyna się robić coraz bardziej irytujące. Autorka odebrała Tessie wszystkie cechy, za które można było polubić ją w After, za to próbowała nadać charakteru Landonowi, nadając mu pazur, jaki miał w sobie Hardin. To chyba najgorsze, bo pokochaliśmy Landona jako łagodnego, dobrego przyjaciela, który zawsze daje coś od siebie, nawet jeśli już nic nie ma.





Przez większość lektury miałam wrażenie, że autorce brakowało pomysłu na akcje i wciskała przypadkowe wątki, zmieniała postacie i wszystko, jak leci, byle wypełnić czymś przestrzeń. Tak jakby pogubiła się we własnej opowieści. Jedną z rzeczy, które mnie mocno zdziwiły, był wygląd Dakoty przedstawiony odwrotnie, niż to było w After. Poza tym była dziewczyna Landona okazuje się być rozpieszczoną, wrzeszczącą z byle powodu dziewczynką, której ktoś odebrał zabawkę. A  przynajmniej tak się zachowuje, gdy okazuje się, że Landon nareszcie układa sobie życie bez niej. Bliżej przyglądamy się też przeszłości Dakoty i sposobu, w jaki się poznali. Okazuje się, że dziewczyna nosi w sobie mnóstwo bólu i doświadczyła traumatycznych wydarzeń, co sprawia, że jej zachowanie jest tym bardziej nietaktowne.

Drugie zauroczenie Landona, czyli Nora-Sophia to nachalna sex-bomba, która w otwarty sposób mówi, czego chce, a jej zachowanie, z każdym kolejnym spotkaniem, wydaje mi się dziwniejsze. Nie potrafię jej przejrzeć i trudno zrozumieć, kim jest oraz, o co jej chodzi. A może problem polega na sposobie odbierania jej przez Landona, który jest narratorem i w jej towarzystwie zawsze czuje się zdezorientowany i zdominowany. Choć dziewczyna wypełnia 9/10 książki, to nic o niej tak naprawdę nie wiemy. Za każdym razem pojawia się w jego domu, to po to by upiec ciasto wraz z Tessą, a pod jej nieobecność, rozpala w Landonie ogień, którego nie potrafi opanować. Mimowolnie nie potrafię przestać porównywać sytuacji Landon-Nora-Dakota do Tessa-Hardin-Noah.

Większość książki to zbędne monologi Landona, który pławi się w smutku i znika w otchłani swojego umysłu. Miałam wrażenie, że autorka napisała wiele z tych rozdziałów "na kolanie", choć może nie powinnam tego stwierdzać skoro większość książki tylko przeleciałam wzrokiem, szukając ciekawszych fragmentów. Brakowało mi wielu elementów układanki, a na zadawane pytania nie odnajdowałam odpowiedzi. Mnóstwo zbędnych wątków pojawiało się w najmniej odpowiednich momentach. W porównaniu do poprzednich książek, ta była nudna i nie potrafiłam się w nią wczuć, choć miała też pewne plusy. Styl pisania autorki mnie nie zawiódł, ratując tę książkę. Być może moje odczucia biorą się stąd, że przywykłam do ciągłej akcji, jaka była obecna w After i chemii między bohaterami, która nie dawała czytelnikowi spokoju. Może autorce wyczerpał się długopis? Sama w podziękowaniach napisała, że podczas pisania NM nie bawiła się tak świetnie jak przy poprzednich, a ja podzielam jej opinię. Nie lubię pisać negatywnych opinii, więc dodam, że playlista Landona była świetna! Książkę oceniam na jakieś 3/10 i raczej nie sięgnę po kontynuację, ale to nie znaczy, że jej nie polecam tym, którzy mają już za sobą serię After. Warto samemu wyrobić sobie opinię.


" Zawarliśmy pakt. Nie złam go - ostrzega. 
- A co jeśli to zrobię? - pytam. 
- Zniknę..."



Brak komentarzy: