lipca 24, 2019

Cress | Marissa Meyer


Wojna między Ziemią a Księżycem nigdy nie wydawała się być bliżej. Cinder w towarzystwie swojej załogi wciąż jest poszukiwana i musi się ukrywać. Wszystko zmienia się, gdy Cress, Księżycowa skorupka pracująca dla królowej Levany ponownie się z nią kontaktuje. Podczas misji uratowania Cress z jej wieży wszystko idzie nie po ich myśli i tak oto w ten sposób każde z nich trafia do innego miejsca. Muszą wykonać swoje zadania, znajdując sposób na to, żeby nie dać się złapać i zapobiec cesarskiemu ślubowi księcia Kaia z Księżycową królową. Czy uda im się na czas?


"Zaczynam myśleć, że wielkie epickie romanse się nie zdarzają. Trzeba zadbać o nie samemu."


Tom trzeci, czyli "Cress", tak jak pozostałe, to retelling znanej nam już baśni, tym razem o "Roszpunce". Cress, a właściwie Cresscent, poznaliśmy już w pierwszym tomie jako hakerkę pracującą dla Księżycowej królowej, gdy skontaktowała się z Cinder. Wiemy już, że jest niezwykle mądra, ale poznajemy również całą jej historię od urodzenia jako "skorupki" i trudną drogę, którą przeszła, zanim została zamknięta w "wieży". Cress na pierwszy rzut oka nie jest tak odważna jak Cinder czy Scarlet, ale zdecydowanie jest zdeterminowana i waleczna, a do wielu czynów godnych podziwu, których dokonała, potrzeba prawdziwej siły. Jako że przez większość życia była zamknięta i odizolowana od ludzi, bywa płochliwa i nawina, jednak nie odstępuje reszcie bohaterów i od początku zyskuje sympatię czytelnika.

Nie wiem, czy już tym wspominałam, ale uwielbiam świat, który autorka powołała do życia. Jest niezwykle "inteligentny", a to, że akcja ma swoje położenie w różnych miejscach świata to zdecydowane plus. Cóż ja jeszcze tak uwielbiam? Zdecydowanie humor. Każdy z bohaterów jest niesamowity na swój sposób. Cinder, wciąż moja ulubiona bohaterka serii, jest bardzo sarkastyczna, ale Kapitan Thorne to chodzące poczucie humoru. W "Cress" możemy bliżej poznać jego postać, choć już w "Scarlet" mogliśmy dostrzec, że jest próżny, zabawny, inteligentny i odważny. Tym razem dowiadujemy się, że jest lojalny i wrażliwy, a do tego niezwykle wytrwały. To, co przydarza się jemu, a także Cress odbiega od epickiego romansu, jaki dziewczyna sobie wymarzyła, a i tak wciąż byłam zachwycona ich historią. Warto też wspomnieć o Iko, która wreszcie ma swoje wielkie show, to również jedna z moich ulubionych postaci.

Cała seria jest świetnie napisana, dobrze przemyślana, może chwilami przewidywalna, ale wciąż bardzo zaskakująca i emocjonująca. W mojej osobistej opinii wydarzenia drugiego i trzeciego tomu trochę się wydłużyły i pewnie można było je umieścić w jednym, ale z czasem przyzwyczaiłam się do rozległych opisów zdarzeń i za jedną z zalet Sagi Księżycowej uważam właśnie to, iż czasami jeden dzień lub jedno zdarzenie zajmuje kilka rozdziałów. Uwielbiałam kreację i połączenie między wszystkimi bohaterami - każdy z nich jest inny, wspaniały na swój sposób i ma ważną do odegrania rolę. Pokochałam każdego z mężczyzn już od pierwszy spotkań i podziwiam każdą z silnych kobiet przedstawionych w książkach, łącznie z androidką Iko, która ma więcej człowieczeństwa niż niejeden człowiek!

Jeśli wciąż nie sięgnęliście po serię to polecam nadrobienie. Od pierwszego tomu przeżyłam z bohaterami tak wiele, przez liczną ilość stron wydaje się nawet, że więcej niż w rzeczywistości i zakochałam się w twórczości Marissy Meyer! Z niecierpliwością czekam na kontynuację, żeby zobaczyć dalsze losy Cinder i jej załogi oraz jak Winter, tytułowa bohaterka czwartej części, oparta na "Królewnie Śnieżce" wpłynie na historię. 


"- Ale ty jesteś szalona.
- Wiem. A wiesz, dlaczego wiem?
(...) Bo ściany pałacu krwawią już od dawna, a nikt inny tego nie widzi."


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.

4 komentarze:

  1. Świetna recenzja, ale ta seria raczej nie jest dla mnie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Seria ciekawi mnie od dłuższego czasu, ale jakoś dalej nie umiem się zmotywować do lektury. Jednak sądzę, że niebawem to nastąpi, bo czytałam już wiele dobrego na jej temat!

    www.kulturalnameduza.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, jak ja czekam na to, aby w końcu dorwać się do "Cress"... Do recenzji nie udało mi się jej dostać, ale wiem, że na pewno ją w końcu kupię, bo mam sentyment do tej serii.
    Podoba mi się to, jak piszesz o tej serii, bo ja czułam zupełnie to samo w dwóch tomach, które czytałam. Te książki coś w sobie mają. Ach, no nie. Teraz jeszcze bardziej chcę ją przeczytać. Chyba ją sobie zamówię zaraz... XD
    Pozdrawiam!
    http://demoniczne-ksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń