sierpnia 17, 2018

Imperium burz | | Sarah J. Maas


Aelin wraz ze swoim dworem udaje się do domu, do Terrasenu, by odzyskać swój tron. Jednak nic nie wydaje się iść zgodnie z planem, gdyż ludzie wysokiej rangi nie uznają jej prawa do tronu. Królowa rusza więc w podróż po całym kontynencie, aby zdobyć sojuszników. Jednocześnie przygotowuje się do zbliżającej się wielkimi krokami walki z Erawanem i wypełnienia starożytnej przepowiedni. Niespodziewanie wróg uderza z innej strony, a rozwiązanie zagadki okazuje się bardziej przerażające niż możnaby przypuszczać...

"Przygotowała plan dla każdego z nich z wyjątkiem siebie samej."

Muszę przyznać, że bałam się, zaczynając czytać tę książkę. Przede wszystkim dlatego, że liczne recenzje, z jakimi miałam do czynienia zapowiadały złamane serce. Oczywiście tak też się stało. Ostatnie rozdziały zmiażdżyły mnie emocjonalnie. Sarah J. Maas po raz kolejny udowodniła, że jej wyobraźnia jest nieskończona i zaserwowała czytelnikom palpitacje serca, zawały, dynamiczne, niesamowicie opisane sceny akcji, nie tylko na lądzie, ale również na morzu. Ta książka była, mówiąc krótko, epicka. Miała wszystko, co sprawia, że ​​wstrzymujesz oddech, płaczesz, śmiejesz się i umierasz wewnętrznie. Podczas lektury byłam rozdarta i pragnęłam tylko żyć w niej na zawsze. Nie sądziłam, że tak bardzo zakocham się w tej części. Wciąż uważam, że poprzedni tom, Królowa Cieni, najbardziej mi się podobał, ale nic nie może się równać z niesamowitym zakończeniem Imperium burz.

W tej części zakochałam się w Aelin. Jeśli wcześniej ją lubiłam, bo była niezwykle charyzmatyczną, silną, zdecydowaną i sarkastyczną postacią, tak teraz podziwiam ją bardziej niż wcześniej. Jest niezależna, inteligentna, zła i inspirująca. Uwielbiam to, jak autorka rozwinęła wątek miłosny, dlatego muszę teraz oczywiście wspomnieć o jej towarzyszu, Rowanie. O ile początkowo byłam do niego nastawiona sceptycznie, nauczyłam się go kochać go przez Królową Cieni i ucieszyłam się, widząc go tak bardzo wspierającego Aelin. Imperium burz otwiera przed nimi nową ścieżkę, stawia ich związek na nowy poziom. Jedyne czego chcę dla nich po wydarzeniach tej części, to szczęśliwego zakończenia. Zasługują na to, by być razem z dala od tych wszystkich konfliktów i wojny.

Nie wolno zapomnieć o pozostałych bohaterach. Narracja skupia się również na Manon i jej Trzynastce. Dowiadujemy się nowych rzeczy na jej temat i wiedźma ponownie spotyka się z Królową Terrasenu. Do tego również Elide ma sporą część książki poświęconą sobie oraz Lorcanowi, do którego się zbliża. Możemy zobaczyć przyjaźń Lysandry, Aediona, Manon i Doriana, ale również swoje pięć minut, a nawet więcej mają Gavriel i Fenrys. Postaci przechodzą metamorfozy przez wydarzenia, jakie mają miejsca, a także dzięki ludziom, jakich spotykają. Następują drastyczne zmiany stron, zaskakujące nawiązania i pojawienie się nowych postaci, jeszcze z czasów zabójczyni Cealeny Sardothien. Zakładam, że ważna jest znajomość nowelek Zabójczyni, których nie miałam jeszcze w rękach, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało w czytaniu.

Jeśli chodzi o fabułę, tak jak powiedziałam, była po prostu epicka i fenomenalna. Odniosłam wrażenie, że pojawiło się kilka wątków wspólnych z Dworem Mgieł i Furii, który tak przy okazji uwielbiamTa książka jest pełna bitw, walk, zwrotów akcji i magii. To istna kolejka górska. Zakończenie wyciska łzy, zostawia z otwartymi ustami, złamanym sercem, zaskoczeniem, smutkiem, ale też determinacją i iskierką nadziei. Może nie jest idealna, pierwsze rozdziały toczyły się dość wolno, ale wszystko, co działo się później całkowicie mi to zrekompensowało. Jestem ciekawa, dokąd zmierza seria i nie mogę się doczekać premiery ostatniego tomu! 


"Królowa Płomieni i Cienia, Dziedziczka ognia, Władczyni Dzikiego Ognia, Ogniste Serce... Stawała się uosobieniem każdego z tych tytułów, stawała się tym, o czym szeptali zagraniczni ambasadorzy, którzy składali raport o dziecku królewskiej krwi w Terrasenie, niepanującym nad swą rosnącą mocą. Stawała się obietnicą szeptaną w ciemnościach."


Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Uroboros.

Brak komentarzy: