sierpnia 24, 2017

Sny Morfeusza | K.N. Haner

Serię o Morfeuszu postanowiłam wziąć w ciemno i całe szczęście, że się na nią zdecydowałam bo przeczytałam całą w cztery dni, a w chwilach, gdy tego nie robiłam, zastanawiałam się, co też takiego autorka dalej wymyśliła.


Premiera 08.07.2016

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Editio Red.



Cassandra Givens jest młoda, ambitna i utalentowana. Niestety ma za sobą kilka trudnych związków, które za każdym razem kończyły się dla niej złamanym sercem. Kobieta przeprowadza się do Miami, by uciec od niezadowolonego ojca i rozpocząć nowe, lepsze życie. Praca w Art Desing&Beauty ma otworzyć jej drzwi do kariery, ale już pierwsze spotkanie z jej przyszłym szefem, Adamem McKeyem, staje się początkiem przyszłych kłopotów.
Połącza ich wzajemna fascynacja i pragnienie tak wielkie, że nie są w stanie mu się przeciwstawić. Niestety Adam ma dwie osobowości. Życie, które prowadzi ta druga, mroczniejsza, imieniem Morfeusz, naraża ich oboje na niebezpieczeństwo.
Nigdy nie powinni się spotkać, ale co teraz, skoro już do tego doszło?

Są takie miejsca, w których nigdy nie powinniśmy się znaleźć. Są tacy ludzie,których nigdy nie powinniśmy poznać. Są też takie chwile, w których jest za późnona to, by się wycofać, i wtedy już nic nie zależy od nas samych. Tak naprawdę nic nie zależy ode mnie od chwili, w której go poznałam.

"Sny Morfeusza" to pierwsza część serii Mafijna miłość, napisanej pod pseudonimem przez polską autorkę. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy się o tym dowiedziałam. Gdy piszę tę recenzję, jestem już po lekturze wszystkich trzech tomów i mogę powiedzieć, że jest to niezwykła pisarka, która przelała w historię Morfeusza mnóstwo emocji i niebezpieczeństwa. Nie zrażajcie się tym stereotypem, który mówi, że polskie książki są gorsze. Ta jest zdecydowanie niesamowita.

 Pierwsza część przypomina mi pod pewnymi względami początek historii wszystkim znanego Greya. Widać kilka podobieństw, jednak jest to kompletnie inna opowieść, z charakterem i nieoklepana. Główna bohaterka nie jest szarą myszką, która ucieka w kąt. Wręcz przeciwnie, jest dość impulsywna i ma cięty język. Jest silna i zaradna, ale też naiwna, w dodatku kompletnie traci głowę dla Adama. Jeśli myślicie, że znacie bohatera, który ma huśtawki emocjonalne to się mylicie, bo nie znacie Morfeusza. Nie potrafię go tak do końca rozgryźć, ale wiem, że tłoczy się w nim mnóstwo sprzecznych emocji, z którymi sam sobie nie radzi. Prawdziwą osobowość skrywa pod maską obojętności. Dosłownie. Jest bogaty, pewny siebie i wyniosły, ale to, co pokazuje innym, a to, co naprawdę jest w nim, to dwie różne sprawy, i chyba tylko Cassandra potrafi to zobaczyć.

Tych dwoje nie potrafi żyć ze sobą, ale nie potrafią też trzymać się od siebie z dala. "Sny..." nie są tak ambitne jak kolejne części. Mamy tu niezbyt dokładne tło, a także mnóstwo sprzeczek i zgód między bohaterami, które po dłuższym czasie irytują, choć na ogół lubię to w książkach. Tyle że w tej panuje kompletnie inna atmosfera. Mamy do czynienia z niecodziennym motywem - mafią. Bohaterzy są zmuszeni naginać swoje zasady, o co jestem trochę zła, bo czasami mam wrażenie, że wyjście z sytuacji jest oczywiste, ale Cass i Adam, i tak biorą udział w grze, której nie mogą wygrać.

W każdym razie nie jest to żadna typowa książka o miłości, z przekazem i morałem, tylko gorący romans z zawiłą fabułą i tajemnicami na drugim planie. Jest zmysłowa, intrygująca i rozpala zmysły czytelniczek. Bywa zabawna i można się przy niej rozluźnić. Napisana jest lekko i intrygująco, wciąga i zajmuje myśli. Autorka wdrąża elementy niepokoju i zdecydowanie jest to gratka dla fanów gatunku. Przeczytałam ją w kilka godzin i skończyłam jeszcze tego samego dnia, co zaczęłam.

Szef choleryk, ja wariatka… Ta współpraca na pewno wyjdzie nam obojgu bokiem.

"Sny Morfeusza" oceniam pozytywnie, ale moim zdaniem dopiero w kolejnych częściach autorka rozwija skrzydła i pokazuje, na co ją stać, a ja sama z chęcią dopisuję się do listy jej czytelników i czekam na kolejne książki. 

Brak komentarzy: