kwietnia 28, 2019

Królestwo Popiołów | Sarah J. Maas


Czasy, gdy Aelin była tylko zabójczynią dawno przeminęły. Teraz jest światłem w ciemności, za którym inni gotowi są podążyć i umrzeć w imię wyższego celu. Jednak by to się udało, najpierw trzeba ją uwolnić. Jako zakładnik Maeve, Aelin każdego dnia musi toczyć walkę o przetrwanie, opierać się wymyślnym torturom i wizjom, by nie zamienić się w jej niszczycielską broń. Jej towarzysz życia nie przestaje jej poszukiwać, choć czas ucieka, podczas gdy reszta jej dworu walczy o to, co z niego zostało. Bez ognistej królowej na froncie, każda bitwa jest trudniejsza. Manon, Dorian, Aedion i reszta muszą dopełnić planu niedoszłej królowej, zanim siły zła zniszczą wszelkie nadzieje na jakąkolwiek przyszłość. Wszyscy razem będą musieli stawić czoła ciemności w ostatecznej bitwie o wspólny, lepszy świat. Jak wiele będzie trzeba poświęcić, by to uzyskać?


"Śmierć była jej klątwą, jej darem i jej przyjacielem od wielu długich lat. Cieszyła się, że znów może się z nią spotkać w blasku złocistego, porannego słońca."


Znacie to uczucie, kiedy nieuchronnie zbliżacie się do końca niesamowitej podróży (czyt. swojej ulubionej serii)? Myślę, że tak jak wszyscy fani autorki, z niecierpliwością oczekiwałam premiery ostatniego tomu zabójczej sagi o Aelin i jej świcie. Zdążyłam już stworzyć w swojej głowie tysiąc scenariuszy, szczególnie po tragicznym zakończeniu "Imperium burz". Podczas lektury "Królestwa popiołów" niejednokrotnie wylewałam łzy i myślałam tylko o tym, że nie chcę jeszcze kończyć lektury. Nie powinnam się była o to martwić, stron jest ponad tysiąc, a autorka postarała się, aby dać każdemu wystarczająco dużo miejsca w fabule. Z pewnością jest to bardzo emocjonująca lektura, niezwykle wzruszająca, epicka i świetnie napisana, niestety bardzo pospieszna. W porównaniu do poprzednich tomów, myślę, że "Królestwo" wypadło dość blado, a większość wydarzeń w książce to tylko granie na zwłokę. Bardzo żałowałam, że wielu wątków autorka nie rozwiązała w inny sposób, a także nie poprowadziła akcji inaczej. O tym, co bardzo mi się podobało i mniej, poniżej.

W siódmym tomie bohaterowie powieści zostają rozdzieleni. Każdy ma własne zadanie i podąża we własnym kierunku. Można chwilami odczuć, że brakuje przestrzeni, by podzielić jej dla każdego. W rezultacie najmniej akcji skupia się wokół tej jednej postaci, której najbardziej nie mogliśmy się doczekać, czyli Aelin. Sarah nie poświęca jej zbyt wielu myśli, aż do drugiej połowy. Jednak nie jest to historia tylko królowej Terrasenu, która mimo ciężkiego życia, poświęciła wszystko. To opowieść o królestwie zrównanym z ziemią i ludziach, którzy walczą o nie, o swoją wolność oraz przyszłość swoich potomków. To historia samotnego wilka północy, któremu ciąży na barkach ogromna odpowiedzialność, zmiennokształtnej, która na każdym kroku musi udowadniać swoją wartość. To historia wiedźmy, która wierzy, że miłość uczyni ją słabą, która może połączyć klany wiedźm i poprowadzić ich do lepszego świata. Upadłego króla, którego duszę ogarnął mrok, księcia, który utracił swoją połowę serca, wojowników, którzy spędzili swe życie w niewoli, a teraz muszą stoczyć bitwę, która po raz pierwszy w ich życiu ma jakiś cel. To historia ludzi, którzy gotowi są toczyć pojedynek z wrogiem do ostatniego tchu, poświęcić wszystko, bo mają za co walczyć. Bo kochają, bo mają coś do stracenia, i do zyskania. To epicka w każdym calu opowieść śmiertelników i nieśmiertelnych, magicznych istot, którzy stają ramię w ramię do walki o lepsze jutro dla nich wszystkich.

Tak długo czekałam na ponowne spotkanie wielu bohaterów i no cóż, poczekałam sobie przez większość książki. Najpierw wzbudzało to we mnie podekscytowanie, a moje serce biło mocniej, ale z czasem oczekiwanie zmieniło się w niecierpliwość. Pewne rzeczy autorka zbytnio przeciągała. Nie podobało mi się również rozwiązanie sprawy z kluczami Wyrda. Już od pierwszych niemal rozdziałów Sarah J. Maas stawia bohaterów do walki i tych bitw jest tak wiele, że poza nimi niewiele jest miejsca na rozmowy czy jakieś rozwinięcie fabuły. Myślę, że mogłoby się obyć bez wielu z nich, dzięki czemu ostateczna bitwa byłaby bardziej ekscytująca. Zamiast tego czułam jakby to było zakończenie czegoś, co trwało już od dłuższego czasu. Mimo to nie obyło się bez ofiar, złamanych serc, podskakiwania w miejscu i niemal mówienia do otwartej książki. Fani Manon, Aediona, Doriana, Chaola, Yrene, Elide, Gavriela, Fenrysa, Lorcana oraz wszystkich mniej i bardziej docenianych bohaterów oraz par, będą zadowoleni, że historia każdej z ich ukochanych postaci została opowiedziana i doprowadzona do zasłużonego końca.

Największy atut tej książki to język. Pióro Sarah niezmiennie jest niesamowite i na wysokim poziomie. Opisy miejsc, postaci i wydarzeń są szczegółowe i realistyczne, pozwalają puścić wodze fantazji. Czytelnik czuje się jakby był wewnątrz tego niesamowitego świata, do którego od długiego czasu tak tęskniliśmy. Nie brakuje zwrotów akcji i naprawdę epickich opisów, które sprawiały, że czasami czułam się, jakbym oglądała film. Niemal słyszałam w tle dramatyczną muzykę, haha! Aelin nie przestaje knuć i zaskakiwać. Jej siła jest naszą siłą, by trwać, choć łzy leją się z oczu, aż już dłużej nie jesteś w stanie widzieć liter. Rowan jakimś cudem sprawił, iż jeszcze bardziej się w nim zakochałam. Przeszedł naprawdę długą drogę w tej historii i zmienił się diametralnie od pierwszego spotkania z czytelnikami. W "Królestwie" autorka skupia się przede wszystkim na życiu wewnętrznym postaci, ich myślach, rozterkach, bliznach i wspomnieniach, które, być może wcześniej nie dawały się we znaki, zgłębia również historie pobocznych bohaterów. Wszyscy zmagają się ze swoimi demonami i szukają drogi do odkupienia, mimo wiszącej nad nimi presji. Na każdej stronie czuje się oczekiwanie, czasami napięcie jest tak ciężkie, że trudno oddychać. Autorka ani na chwilę nie pozwala nam zapomnieć, że bohaterów czeka coś wielkiego, coś, co przewróci ich świat do góry nogami, o ile to jeszcze się nie stało.

Sarah J. Maas wykonała dobrą robotę, zapewniając czytelnikom fenomenalne, emocjonujące i zaskakujące ostatnie spotkanie z ukochanymi charakterami i miejscami. Moje sentymentalne serce radowało się każdym wspomnieniem starych czasów, kiedy to bohaterowie dopiero rozpoczynali swoją podróż, ponownym spotkaniem starych przyjaciół i zderzaniem się starych światów z nowymi. Samo to wywoływało już łzy, a piękne słowa, w jakie te wydarzenia zostały ubrane, dodają dodatkowego bagażu emocjonalnego. Dynamiczne sceny akcji, wzruszające przemowy,  ulubione przerwane-w-połowie-rozdziały obecne. Mimo kilku faktów, które mi się nie podobały , naprawdę cieszyłam się lekturą. Przyznam szczerze, że liczyłam na coś innego i początkowo nieco się rozczarowałam, jako wielka fanka jestem wdzięczna za możliwość powrotu do jednego z moich ulubionych światów. Żałuje, że zakończenie nie zostało trochę bardziej rozbudowane. Chętnie dowiedziałabym się, jak potoczyły się losy bohaterów po ostatecznej bitwie, ale te informacje, które dostałam, muszą mi wystarczyć. Zdecydowanie polecam, tych którzy nie mieli jeszcze styczności z serią, zachęcam do sięgnięcia!


"We dwoje szli tą mroczną ścieżką z powrotem ku światłu. Nie chciał, by jego droga skończyła się tutaj."


Za egzemplarze recenzenckie dziękuję wydawnictwu Uroboros.

10 komentarzy:

  1. Tym razem, czekam na coś innego, spoza fantastyki. 😊
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże chyba jestem jedyną osobą nie czytająca tej książki ale mam ja przeczytać na 100%

    MÓJ BLOG
    MÓJ FACEBOOK
    MÓJ INSTAGRAM

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachęcasz i to bardzo :) Miałam jej nie czytać, ale po Twojej recenzji nabrałam ochoty :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta część też nie jest moja ulubiona, ale kocham tę książkę i to, jak się zakończyła. Moim zdaniem wszystko wypadło idealnie. Nie czułam też przeciągania do spotkania bohaterów, dla mnie wszystko było idealnie, ale nie ukrywam że nie mogłam się tego wydarzenia doczekać! :)
    No i też smutno mi, że to koniec. Szczególnie szkoda mi Doriana i Manon, ta historia ma jeszcze wiele wątków! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam, aż będę mogła przeczytać! Uwielbiam Szklany Tron. Pozdrawiam,
    Osobliwe Delirium

    OdpowiedzUsuń
  6. Planuje zabrać się w końcu za tą serię bo Dwory uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta seria czekam u mnie na półce :)

    OdpowiedzUsuń