października 06, 2017

Down Shift. Bez hamulców. | K. Bromberg

Premiera: 17.08.0217
Ilość stron: 432
Wydawnictwo: Editio Red


Silni, zadziorni, odważni, zranieni. Uciekają przed swoimi demonami.
Zander Donovan za kierownicą samochodu wyścigowego jest w swoim żywiole. Kiedy odkrywa ukrytą dotąd w pudełku prawdę o sobie, załamuje się i zmuszony jest uciec. Porzuca wszystko, co dotąd było w jego życiu pewne, w tym branżę, rodzinę, a przede wszystkim ojca, który nie pozostawił mu wyboru. Wyjeżdża i zamieszkuje w sennej miejscowości PineRidge. Nie spodziewa się jednak, że nie będzie tam sam.
Getty Caster pragnie wolności. Chce zwykłego życia i spokoju. Dotąd mężczyźni w jej życiu sprawiali tylko, że czuła się jak w pułapce. Uciekając przez dręczącą ją przeszłością i ludźmi, którzy do tego doprowadzili, ukrywa się by zagoić rany.
Żadne z nich nie wiedziało, że przyjdzie im mieszkać ze sobą, ale żadne też nie zamierza się poddać i wyprowadzić. Niespodziewana znajomość zmieni ich życie na zawsze. Czy zaskakujące i niechciane uczucia pozwolą im porzucić przeszłość dla lepszej przyszłości? Droga do mety będzie jazdą bez trzymanki.


Próbuję uświadomić sobie, że nie potrzebuję absolutnie nikogo. Że mogę żyć, funkcjonować i mieć się świetnie zupełnie sama.
Książka okazała się dla mnie wielkim zaskoczeniem. Spodziewałam się dostać zwyczajny romans, a nie emocjonalną książkę o konfrontacji z problemami. Nie jest to jakaś opowiastka, a dojrzała powieść. Opisuje walkę ze sobą i własnymi demonami. Przeszłość, która wpływa na nasze życie bardziej niż byśmy chcieli i jest nieprzewidywalna, może zapukać do naszych drzwi w każdym momencie. O tym, że trzeba ją zamknąć, by zbudować jakąś przyszłość i złapać oddech w teraźniejszości. Ale przede wszystkim podkreśla, że nie poradzimy sobie ze wszystkim sami, a przyjęcie pomocy od innej osoby nie jest niczym złym. To historia, która uświadamia, jak ciężkie bywa nieraz życie, że nie doceniamy dobra naszego, dopóki z bliska nie zobaczymy czyjegoś. 

Autorka stworzyła coś zawrotnego, niczym rollercoaster, z jednej strony pojawia szczęście, by za chwilę zmierzyć się ze złością. Jest w niej mnóstwo emocji, a bohaterowie zostali wykreowani idealnie, by je przedstawić. W szczególności Getty, której historia jest wyjątkowa i mocno na nią wpłynęła. W książce możemy obserwować, jak z nieśmiałej, złamanej i tajemniczej dziewczyny, którą dotknęło życie staje się jeszcze silniejszą, twardo stąpającą po ziemi kobietą. Jeśli chodzi o Zandera, wydawałoby się, że jego trudna przeszłość została już zamknięta, ale w jednym momencie jego świat się burzy, a gdy stare rany się otwierają, zmienia się huragan, który niszczy wszystko dookoła siebie. Widzimy więc jego metamorfozę z chwiejnego, doświadczonego bliznami człowieka, w dojrzałego i gotowego stawić czoła problemom mężczyznę. Wszystko to za sprawą wzajemnej pomocy i uświadomienia, jak różne są problemy ludzi, a jak wiele wspólnego bólu mają w sobie.

Książki jest napisana prostym językiem, ale nie czyta się jej szybko, a przynajmniej w moim przypadku nie pochłonęłam jej w jeden dzień, jak to mam w zwyczaju. Jest w niej wiele opisów wewnętrznych przeżyć bohaterów, które pozwalają nam lepiej zrozumieć temat i emocje, ale sprawiają, że czasami się dłuży. Narracja jest dwuosobowa, choć bardziej skupia się na Getty, więc możemy poznać myśli obu postaci, które mierzą się ze swoimi problemami. Wyjątkowa jest jednak więź, która nawiązuje się pomiędzy nimi już od pierwszych wspólnych chwil. Cudownie było patrzeć na ich potyczki, które doprowadziły do przyjaźni, a ta do fascynacji. Choć z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, ich dusze są niczym odbicia lustra. Oboje są bezradni, a jednak bardzo silni, zranieni, ale unoszą się po każdym upadku i mimo wszystkich przeciwności potrafią odnaleźć szczęście, a sobie nawzajem przedstawić pewne rzeczy w nowym świetle.

"Po prostu skocz..."

"Down Shift. Bez hamulców" jest emocjonalną, wartościową historią o miłości, namiętności, przeszłości i innych rozterkach, która jak każda książka ma jakieś niewielkie niedociągnięcia. Pokazuje, jak przełamywać bariery, walczyć o siebie i każdy kolejny dzień. Udowadnia, że życie nie jest proste i choć zawsze będzie trudne, możemy je polepszyć, pod warunkiem, że będziemy żyć w zgodzie ze sobą. Choć początkowo Zander trochę mnie irytował, zapowiadając się na typowego aroganckiego bad boya, to autorka szybko wprowadziła go na inne tory, uświadamiając przy okazji, że nie należy nikogo oceniać po pozorach, a to, co jest wewnątrz nas, zwykle różni się od tego na zewnątrz. Choć podane tematy były poruszane także w innych książkach, to dałam się wielokrotnie zaskoczyć. Nie mogę też nie wspomnieć o klimacie miasteczka, które było jednocześnie wyspą i bardzo mnie zauroczyło.
To moje pierwsze spotkanie z tą autorką, ale sądzę, że sięgnę również po inne jej książki, a wam polecam tę, jak i poprzednie, w których podobno również można spotkać poznanych dotąd bohaterów.

Nie mogę świadomie wciągnąć cię w mój sztorm, nie pokazując ci, gdzie jest latarnia, tak byś wiedziała, jak z tego wyjść, zanim jeszcze zrobisz pierwszy krok.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Editio Red.
 

Brak komentarzy: